Patron

Jan MarkiewiczUrodziłem się we wsi Wicyń, w powiecie Złoczów, w województwie Tarnopol, 11 stycznia 1918 roku, w rodzinie chłopskiej. Po skończeniu szkoły powszechnej rozpocząłem naukę w liceum ogólnokształcącym; w trakcie nauki zmarł mój ojciec, więc musiałem przerwać naukę i pomagać w pracy na gospodarstwie matce. W 1940 rozpocząłem służbę w Armii Czerwonej i w czasie wojny dostałem się do niewoli niemieckiej z której udało mi się uciec do domu. W okresie niemieckiej okupacji nasza wieś była podatna na plądrowanie przez banderowców, jednak dzięki naszej dobrze zorganizowanej samoobronie i pomocy radzieckich partyzantów udało się nam odeprzeć ich ataki. Za ukrywanie radzieckich partyzantów, nasza wieś została częściowo spalona; w czasie tej pacyfikacji doznałem silnych poparzeń, po czym zostałem aresztowany, co skończyło się licznymi przesłuchaniami i torturami, ale na szczęście uratowało mnie wkroczenie Armii Czerwonej.

W czasie okupacji w tajnym nauczaniu przerobiłem materiał gimnazjalny i zdałem małą maturę. W 1946 po przybyciu na ziemie odzyskane uczęszczałem do liceum dla dorosłych w Strzelcach Opolskich, gdzie zdałem egzamin dojrzałości.

Od 1 września 1946 roku zacząłem pracę, jako jedyny nauczyciel w szkole powszechnej w Orzeszkowie. Początki były bardzo trudne. Budynek szkolny zastałem zdemolowany, nie było żadnego sprzętu, pomocy naukowych, okien i drzwi. Z rodzicami przystąpiliśmy do remontu zaczynając od zbierania sprzętu po całej wsi. Na początek zorganizowałem nauczanie w zakresie 4 klas oraz prowadziłem kursy wieczorowe dla dorosłych. W 1947 roku ożeniłem się i żona uczyła razem ze mną.

Lata 1949-51 to lata wielkiej akcji likwidacji analfabetyzmu; przeprowadzono rejestrację analfabetów w naszym powiecie, a ich liczba wynosiła 5 tysięcy. Organizowano kursy nauki początkowej dla przeważnie ludzi starszych, słabo widzących, zacofanych i opornych. Dzięki działaniom na rzecz przeciwdziałania analfabetyzmu stałem się znany na terenie powiatu – mówiono o mnie inspektor od analfabetów. W tym czasie zostałem radnym PRN, co pomogło mi usprawnić komunikację zwłaszcza dojazd dla młodzieży do szkół, rozwoju sieci handlowej, ułatwienia różnych bolączek i kłopotów osobistych obywateli.

W 1954 roku zostałem kierownikiem szkoły w Orzeszkowie; środowisko jest ciężkie, trudne i zacofane, mimo to związałem się z nim bardzo mocno.

W latach 1957-58 zorganizowałem Uniwersytet Powszechny w Orzeszkowie na który uczęszczało 25 osób. Oprócz wykładów z literatury, geografii, historii Dolnego Śląska, medycyny, prawa, uprawy roli, gospodarstwa domowego była prowadzona działalność kulturalna – zespół dramatyczny wystawił 6 sztuk teatralnych, z którymi jeździł do okolicznych wsi. Zorganizowaliśmy kilka wieczorów towarzyskich z tańcami, co stało się tradycją. Szkoła z komitetem rodzicielskim organizuje 3-4 razy w roku zabawy w gronie 40-50 osób; uczestnicy przyzwyczaili się do kulturalnej zabawy na wysokim poziomie.

Wszystkie zebrania, imprezy, zabawy, wyświetlanie filmów odbywało się w szkole. Postanowiliśmy wybudować świetlicę; jeden z rolników przeniósł się na inne gospodarstwo i jego dom oraz stojącą obok stajenkę postanowiliśmy przebudować na świetlicę. Sprawa nie była łatwa; wieś podzieliła się na dwa obozy; sołtys z częścią mieszkańców chcieli by osiedlić tam stolarza, a inni by zrobić świetlicę. W oparciu o rodziców dzieci szkolnych przystąpiliśmy do adaptacji. Po wielu kłopotach zakończono odbudowę świetlicy. Uzyskano salę widowiskową ze sceną oraz dwa pomieszczenia; zaczęły się odbywać przedstawienia, akademie, zabawy i zebrania. Jednak coraz częściej były wybijane szyby, niszczone urządzenia. W pozostałych dwóch pomieszczeniach istnieje Klubokawiarnia.

W 1957 roku z chwilą uruchomienia stacji telewizyjnej na Ślęży, zaczęliśmy myśleć o zdobyciu telewizora dla szkoły; zgromadziliśmy pieniądze z przedstawień i zabaw, a brakującą sumę pożyczyliśmy w Banku Spółdzielczym. Zakupiliśmy telewizor, który był pierwszy w szkole w naszym powiecie i pierwszy w naszej wsi. Cała wieś przychodziła do szkoły oglądać program. Pobieraliśmy wstęp po 2 zł, aby zgromadzić pieniądze na oddanie pożyczki. W 1961 roku złożyłem egzamin w SN we Wrocławiu kierunek fizyka, później po mnie studiowała żona filologię polską, a to dzięki kursom zorganizowanym przez Zarząd Okręgu ZNP.

Gdy nadszedł czas przygotowań do reformy szkolnej, zaczęliśmy się zastanawiać z przewodniczącym Komitetu Rodzicielskiego panem Czesławem Barnatem jak stworzyć lepsze warunki lokalowe, gdyż w naszej wsi były 2 budynki szkolne oddalone od siebie 600 m – doszliśmy do wniosku, że trzeba budować nową szkołę. Uzyskaliśmy zezwolenie na rozbiórkę starego „pałacu”, zgromadziliśmy 60 tys. sztuk cegły, dachówkę, drzewo, piasek, wapno oraz zamówiliśmy potrzebne belki i pustaki. Latem 1961 roku rozpoczęliśmy wykopy pod fundamenty. Rozpoczynając budowę nie zdawaliśmy sobie sprawy ile napotkamy trudności; na miejscu nie było fachowców ani zakładów pracy. Zatrudniani fachowcy zamiejscowi pracujący po godzinach nie chcieli pracować za stawki cennikowe, bo mieli okazje więcej otrzymać u rolników. Po różne materiały trzeba było jeździć do Wrocławia i Lubina. W czasie budowy 3 krotnie zmieniał się kierownik budowy i inspektor nadzoru, którzy podchodzili do spraw budowy bez poczucia obowiązku i odpowiedzialności, traktowali je formalnie. Większość mieszkańców wsi wykonała swoje zobowiązania dotyczące prac społecznych. Ponad 20 rolników zamiast zadeklarowanych 12 dniówek przepracowało 20-30 dniówek. Wiele prac porządkowych przy budowie wykonała młodzież szkolna. Okres 4 lat budowy był dla mnie bardzo ciężki. Poza pracą w szkole spędzałem wiele godzin na budowie, aby zorganizować pracę ludzi, starając się o narzędzia i materiał. W ciągu tych 4 lat nie miałem ani dnia urlopu; ze zdrowiem też nie było najlepiej – dostawałem tak zwanych postrzałów (lumbago) zwłaszcza po dźwiganiu jakiegoś ciężaru.

W lipcu 1964 roku o mało nie doszło do tragedii. Na stacje przyjechał wagon z taboretami i stołami dla szkoły, dlatego chodziłem po wsi i szukałem furmanki w celu przywiezienia mebli, kiedy to ludzie pracowali przy żniwach. Pojechałem sam z jednym chłopcem, na miejscu załadowaliśmy wóz wysoko. Ruszyliśmy – konie spłoszyły się i pobiegły z wozem po torach kolejowych. Ja spadłem z wozu a na mnie spadły meble – zostałem silnie potłuczony i miałem złamane żebro, jeden koń bardzo pokaleczył się i trzeba było mimo półrocznego leczenia sprzedać go na rzeź.

Wreszcie w sierpniu 1965 roku budowa dobiegła końca. W dniu 1 września 1965 r. odbyła się podniosła uroczystość otwarcia szkoły z udziałem 36 przedstawicieli Władź wojewódzkich, powiatowych i miejscowych. Duma rozpierała mieszkańców, że osiągnęliśmy swój cel. Nowa szkołą składa się z 11 pomieszczeń z centralnym ogrzewaniem, wodociągiem, kanalizacją, a cały teren był ogrodzony siatką. Najbardziej cieszyła nas sala gimnastyczna i pracownia fizyki i chemii. Oprócz budowy szkoły ułożono 1 km chodników, ogrodzono cmentarz, wyremontowano drogę Orzeszków – Krzelów oraz klubokawiarnię. W ostatnich dwóch latach zabudowano przystanek kolejowy i boisko asfaltowe przy szkole.

Na podstawie oryginalnych wspomnień tekst opracowała Aleksandra Gomułka

Działalność związkowa

1971 r. – wstąpienie do Stronnictwa Ludowego

1.X.1948 r. – podjęcie pracy w Inspektoracie Szkolnym w Wołowie jako podinspektor oświaty dorosłych

1949 r. – objęcie stanowiska sekretarza Powiatowego Zarządu Stronnictwa Ludowego

1950 r. – członkostwo Prezydium PRN, członkostwo w komisjach Kontroli Społecznej, Budżetu i Planu, Zdrowia i Bezpieczeństwa

1947 r. – sekretarz Koła ZSL w Orzeszkowie, członek Powiatowego Komitetu ZSL

1954-1960 r. – prezes Zarządu Oddziału ZNP w Wołowie, członek prezydium w Ognisku ZNP, przewodniczący Konferencji Rejonowych w Ścinawie

Galeria